Tuż przy promenadzie w Sarbinowie znajdują się restauracje i mniejsze punkty gastronomiczne. Chcąc zjeść coś innego od ryb, te jak wiadomo godne polecenia są w smażalni dorsza Frykas w sąsiedniej wsi Chłopy, zawitaliśmy do restauracji Albatros.
Pod szyldem Albatros w Sarbinowie serwują w zasadzie wszystko to co urlopowiczom potrzeba. Jest więc pizza, są hamburgery, podawane są dania obiadowe. Idąc za pierwszym ciosem odwiedziliśmy to miejsce trzykrotnie w czasie naszego pobytu nad morzem.
Akt 1: pizzeria Albatros
Za pierwszym razem skusiły nas stoliki na zewnątrz z widokiem na morze, ochota na lane piwo i pizzę. Dodajmy, że w Sarbinowie przy promenadzie dominuje piwo tyskie. Jeśli chodzi o pizzę to wybór padł na quattro formaggi i marghaeritę, wynik jak najbardziej pozytywny.
Cieszy fakt, że również nad polskie wybrzeże morza Bałtyckiego doszło już poczucie, że nie da się sprzedać byle czego. Fama między turystami rozchodzi się dużo szybciej, kanały społecznościowe, portale opiniotwórcze [tripadvisior] sprawiają, że właściciele muszą wykazać minimum wysiłku aby osiągnąć zysk.
Skoro powiedziało się a, a z szyldu kusi slogan najlepszy w mieście to urlop jest odpowiednim czasem aby ulec reklamie. Postawiłem na buregra. Nie zamówimy go u kelnerki. Musimy pofatygować się do okienka na zewnętrz z boku budynku restauracji.
Akt 2: burgery z Albatrosa
Zamawiam standardowego burgera z przekonaniem, że jeżeli faktycznie będzie najlepszy wrócę i spróbuje następnych. Skoro pizza okazał się w porządku to burgery także? W tym względzie niekwestionowaną rewolucję poczyniły food trucki podnosząc naprawdę wysoko poprzeczkę nie tylko fast foodą. Klient musi dostać dobrej jakości burgera z mięsa wołowego, a nie kawałek płyty wiórowej, jak bywało w kurortach przez wiele lat.
Burger, w zasadzie cheeseburger w, czy raczej przy, restauracji Albatros okazał się w porządku. Jeżeli jednak jest faktycznie najlepszy w okolicy Sarbinowa to muszę lokalnym mieszkańcom współczuć. Plaster sera szybko roztopił się i tworząc niemal przeźroczyste bez smaku okrycie przyzwoitego kawałka mielonej wołowiny.
Wyznacznikiem jakości dobrego burgera jest też bułka, w której jest podany. Pieczywo w burgerze z Albatrosa niestety też zaniża jego ogólną ocenę. Nie jest niczym wyjątkowym, a to stawia całego burgera w szeregu jednego z wielu. Nie pomorze mu nawet sos, świeże warzywo, czy znośny ogórek konserwowy. Można zjeść, ale co do najlepszego, to cheeseburger z Albatrosa przywoła jedynie wspomnienia.
Akt 3: dania obiadowe w restauracji Albatros
Gotując większość obiadów w domku pod Olivką, poza rybami z Chłopów, wybierając miejsce na obiad w większym gronie postawiliśmy znów na restauracje Albatros w Sarbinowie. Nikt nie wyszedł głodny. Choć pod tym względem przyznać trzeba, że lepiej wybrać inne dostępne alternatywy przy promenadzie.
Brak frytek do burgera uświadomiłem sobie w momencie, gdy pani kelner przyniosła mi zamówione danie obiadowe. Tak, frytki w Albatrosie nie są robione na miejscu. Surówki też raczej kupione. Wszystko to oczywiście zjadliwe, coby nie mówić człowiek głodny, ma apetyt to zje. Szczególnie, że zamówione mięsa w daniach zjadliwe, choć przyrządzone raczej po domowemu niż w standardach restauracyjnych. Płacąc rachunek wszystkim przy stole nasunął się jeden wniosek – lepiej kupić całego kurczaka z rożna w budce nieopodal. Zdecydowanie lepiej przyrządzony i upieczony (co ważne nie przesuszony) niż te podane w Albatrosie.
Wnętrze restauracji Albatros
Warto wspomnieć o wystroju wnętrza Albatros. Jest dosyć intrygujące. Z jednej strony odnoszę wrażenie, że to miejsce inspiruje do bycia polską odpowiedzią ma bary w Stanach. Skojarzenia może nasuwać wystawiony przed wejściem różowy kadilak. Dodajmy, że nie jest to żadna replika prawdziwej ikony amerykańskich szos. To dziecięcy bujak.
Brakuje jednak wygodnych kanap obitych imitacją czerwonej skóry. Są loże, ale siedziska drewniane i nie do końca wygodne. Dosyć ciasne, więc gdy dopisuje pogoda lepiej usiąść na zewnątrz przy ławie.
Albatros po zachodzie słońca
Amerykański klimat odbiera Albatrosowi menu obiadowe, choć królujące frytki mogłyby utrzymać tą wysnutą teorie. W co Albatros zamienia się wieczorami? Nie byłem w stanie odgadnąć. Czy przestrzeń, której w sumie nie brakuje wypełnia się tancerzami? Być może.
W toaletach panuje porządek, nie brakowało też środków do dezynfekcji. Inna sprawa, że sztućce należało pobrać sobie samemu z ogólnodostępnych koszyków. Ktoś chyba jednak nie przemyślał całego procesu bezpieczeństwa covidowego do końca.
___
Restauracja Albatros, Sarbinowo, gmina Mielno, Polska, sierpień 2021
zdjęcia: źródło własne