Jedną z wielu zalet kempingu San Francesco nad Gardą jest jego lokalizacja. Choć terytorialnie przypisany jest do Desenzano to równie blisko mu do Sirmione. To właśnie do niego kierujemy się podczas pierwszej wieczornej wycieczki i wracamy tam później jeszcze dwukrotnie. Miasto posiada swoje bezcenne perełki. Oprócz wyjątkowego zamku znajdziecie tu archeologiczne ruiny, piękną plaże, klimatyczne uliczki i restauracje.
Zasady w Sirmione
Do części zabytkowej miasta dostać można się na nogach. Wyjątek stanowią pojazdy mieszkańców i gości hotelowych, które usytuowana są po drugiej stronie. Jeżeli Sirmione będzie punktem w trakcie waszej wycieczki rowerowej także musicie zostawić w wyznaczonym miejscu. Na starówce nie widać osób prowadzących rower. Przepisy nie mówią nic o elektrycznych hulajnogach. Miejsc postojowych dla przyjezdnych wydaje się bardzo dużo. W godzinach porannych spokojnie można znaleźć miejsce najbliżej murów.
Z każdą minutą przybywa pojazdów co oznacza, że ostatecznie samochód zaparkujecie dużo dalej, a do spaceru po zabytkowym Sirmione doliczyć musicie więcej kroków. Największy parking posiada prawie pół tysiąca miejsc i wydawać by się mogło, że to w zupełności wystarczy. Tymczasem okazuje się, że już w południe można zostać zawróconym przez policę na jednym z rond i nie puszczonym dalej bliżej starówki.
Widok długiego korka był dużym zaskoczeniem. Z drugiem strony nie ma się co dziwić ponieważ tu na południu jeziora Garda Sirmione jest największą atrakcją. W przeciwieństwie do Bardolino, tutaj życie tętni życiem od wczesnych godzin. Nie ma się czemu dziwić. Stajemy przed bramą malowniczego zamku. Przekraczamy ją i wchodzimy do klimatycznej krainy. Spacer do przeszłości im dalej ulicami miasta tym bardziej w głąb historii. I tak aż do początków czasów starożytnych.
Warownia Scaligero
Zamek z basenem? Brzmi nieźle, ale nie chodzi o kąpielisko. Czy w tym miejscu od chwili jego powstania nie znalazł się jeden czy drugi śmiałek, który wskoczył dla relaksu do tego akwenu. O tyle to zbyteczne, że po drugiej stronie ochronnej ścianie oblewa je jezioro Garda. Z murów można doskonale zobaczyć osłonięty port, do którego zapewne wpływały małe jednostki lub łodzie.
Korzenie, na których stanął zamek Scaligero to prawdopodobnie fundamenty fortyfikacji z okresu panowania Cesarstwa Rzymskiego. Prawdziwy przełom w jego rozbudowie miał miejsce na początku XV wieku. Imponujące rozmiary dominowały nad jeziorem Garda aż do kolejnego stulecia, kiedy to postanowiono stworzyć Peschiera del Garda. Nie ujmowało to w żaden sposób warowni w Sirmione, która dobrze chroniła flotę od strony akwenu i mieszkańców od lądu.
Kunszt architektoniczny docenili też najeźdźcy, zarówno ci pod wodzą zakompleksionego na punkcie swojego wzrostu Francuza, a następnie Austriaków. Obie nacje nie zachwycały się zbytnio wyglądem zamku. Urządzili w tym miejscu koszary dla żołnierzy i magazyny broni. W miarę jak temperamenty ostygły zamek w Sirmione zmieniał swoje funkcję z militarnej na urzędową.
Zwiedzanie zamku
Po przejściu przez pomost zawieszony nad fosą podchodzimy do kasy. Przybycie tuż po otwarciu dają gwarancję, że nie będziecie czekać aż przyjdzie wasza pora. Ilość zwiedzających jest ściśle ograniczona. Więc obsługa niemal co do sztuki wpuszcza jedynie tyle osób ile właśnie postanowi opuścić. Zwiedzanie nie jest w żaden sposób ograniczone. Możemy więc zwiedzać zamek Scaligero tak długo ile dusza zapragnie.
Gdy dobrze przyjrzymy się z murów na układ zewnętrznych ścian nie tworzą one kwadratu, to raczej trapez. Głównym punktem zamku jest oczywiście jego wieża główna. Wspierają ją trzy baszty. Wnętrza nie są zbytnio wyszukane, a to z racji tego, że żadnemu władcy nie było tutaj po drodze. Rolą warowni było ochrona. Pomimo braku wyszukanych komnat jej zewnętrzny blask i urok czyni go jednym z najładniejszych zamków nad Gardą.
Wychodząc mijamy długą kolejkę, która utworzyła się od momentu gdy maksymalna ilość zwiedzających przekroczyła progi zamku Scaligero w Sirmione. Dojście do kolejnej atrakcji zajmuje większą chwilę. Od wczesnych godzin otwarte są już cukiernie i lodziarnie. Kuszą kolorami, przyciągają wzrok, pobudzają apetyt. Nie da się przejść obok nich obojętnie. Zmierzamy w kierunku najbardziej wysuniętego miejsca na mapie miasta w kolejną podróż w czasie.
Ruin Willi Katullusa
Zbudować coś co przetrwa niemal całą epokę musi napawać dumą i szacunkiem. Komu oddać tą cześć? To zagadka nierozwiązana do dzisiaj. Archeologiczny cud, który odkryto na końcu półwyspu Sirmione przetrwał bez żadnych formalnych informacji o właścicielu czy jego potomkach. Zwykło się mówić, że pieniądz lubi ciszę. Ta wdarła się również do kart historii i nie wspomina ani słowem, o tym kto, zbudował, żył i co doprowadziło do upadku tą piękną rezydencję.
Dzięki badaniom, dowiedziono, że willę wybudowano mniej więcej na przełomie wieków przed i trakcie naszej ery. Odkryta piętnaście wieków później, stała się przedmiotem badań archeologicznych do dzisiejszego dnia. W chwili odnalezienia została przypisana poecie z Werony o imieniu Katullus. Wszystko za sprawą jednej linijki poematu, w której stwierdził on, jakoby wspaniale jest wrócić do swojego uwielbionego domu w Sirmione.
Co do własności budzi ona wątpliwości do dnia dzisiejszego. Poematu nie zaklasyfikowano jako literatura faktu i nawet potomkom z siódmej wody po kisielu trudno będzie udowodnić, że to dzieło ludzkich rąk faktycznie do niego należało. Mimo to, nazwa willa Katullusa przyjęła się na tyle, że jest używana po dzień dzisiejszy. Ruiny doskonale zakonserwowane przez ziemię i klimat, udostępnione gościom stały się jedną z włoskich atrakcji turystycznych.
Muzeum Grotte di Catullo
W kasie na Zamku Scaligero można zakupić bilet do obu atrakcji. Przy wejściu na teren willi Katullusa wystarczy go jedynie okazać. Trasa zwiedzania została umownie wyznaczona. Będąc o stosunkowo wczesnej porze, gdy zwiedzających nie było jeszcze tak wielu, z wyznaczonej drogi można swobodnie zejść, wrócić do danego miejsca, czy zmienić kierunek. Teren muzeum na wolnym powietrzu jest ogromny. Do tego dochodzi wystawa w nowoczesnym budynku.
Oprócz odkrytych ruiny, goście mogą przejść się wśród oliwkowego sadu, na których składa się przeszło tysiąc drzew. Willa Katullusa robi ogromne wrażenie. Pojedyncze elementy wielkiej zabudowy, czy ciągnące się z dwóch strony mury zakończony łukowym przejściem. Zakamarki, które na tle błękitu nieba i tafli jeziora Garda robią ogromne wrażenie. Część mieszkalna, długie przejście zwane kryptoportikus, a nawet basen, który pomimo bliskości jeziora, właściciel postanowił sobie wybudować.
Pomijając aspekt niepodważalnych faktów, ruiny Katullusa to wyjątkowe miejsce nie tylko w Sirmione, czy nad jeziorem Garda. To perełka, warta zobaczenia na równi z rzymskimi cudami ludzkich rąk. Sięgając pamięcią do Puli to kolejne miejsce gdzie na własne oczy można doświadczyć początków naszej epoki. Lokalizacja, wyjątkowe po dziś dzień okoliczności przyrody, sprawiają, że nie sposób być i nie zobaczyć.
Jamaica Beach
Tuż przy wejściu na teren archeologicznego muzeum znajduje się zejście na plażę. Jej popularności uczyniła ją kolejną z atrakcji Sirmione. Wszystko za sprawą jej naturalnego ułożenia skalnych płyt. Choć od wczesnych godzin przybywa tu tłum i prawie każdy kawałek terenu jest zajęty przez leżaki czy rozłożone ręczniki lub koce to warto zejść schodami i choć przez chwilę przynajmniej przystanąć.
Nie brakuje baru gdzie zamówić można orzeźwiające zimne napoje. Znajdzie się też stolik aby usiąść i po podróży do początków naszej ery na chwilę odpocząć. Popularne przewodniki po świecie okrzyknęły to miejsce jedną z najpiękniejszych plaż we Włoszech. Dzika, swoje piękno zawdzięcza formacją skalnym o białej barwie i wyjątkowo krystalicznej wodzie. W tym miejscu jezioro Garda nabiera wyjątkowo blasku.
Aby wrócić do zabytkowego centrum Sirmione musimy wejść znów tymi samymi schodami. Dla osób, które posiadają bilety do Muzeum Grotte di Catullo mogą przejść łagodniejszą ścieżką przez jej teren. Należy jedynie okazać je ochraniarzowi, który pilnuje jedynie owego przejścia. Gdy dotrzemy do punktu wejścia, przy kasach muzeum skorzystać można z turystycznej kolejki, która za symboliczne dwa euro przewiezie was bliżej zamku.
Ulice Sirmione
Droga od zabytkowego centrum Sirmione do ruiny willi Katullusa prowadzi wzdłuż ogrodzonych ogrodów i terenów należących do luksusowych hoteli. Jej początek zaczyna się od basenów termalnych. Będąc jednak częstym gościem węgierskich term tą atrakcję miasta pomijamy. Wracając na ulice, pomimo zakazu poruszania się samochodów po tej części miasta, wyjątek stanowią pojazdy gości tych pięciogwiazdkowych rezydencji.
Przywilej ten nie dotyczy nawet rowerzystów. Nam udaje się w trakcie jednaj z wizyt pokonać odcinek do granicy półwyspu na elektrycznych hulajnogach. Kto zaoszczędzić chce nóg może skorzystać ze wspomnianej ciuchci, która krąży przez cały czas gdy goście zmierzają do ruin i z nich wracają. W zabudowanej części miasta, na wąskich uliczkach również natknąć można się na dwuślady. Najczęściej są to małe fiaty tutejszych właścicieli sklepów.
Ristorante San Lorenzo
Parkując samochód na jednym z pół tysiąca miejsc postojowych i przechodząc przez zamkową bramę można tylko zadać sobie pytanie gdzie ci goście się pomieszczą. Wielu z nich przybywa do Sirmione na wieczorną ucztę. Restauracji nie brakuje, ale o miejsce może być trudno. Jedni szukają miejsca z ładnym widokiem, inni w cieniu. Nie ma wątpliwości, że wszyscy chcą smacznie zjeść, nasycić swe organizmy kulinarnym pięknem Włoch.
Nasz wybór pada na lokal San Lorenzo Restaurant. W wyborze utwierdza nas kolejka przed wejściem. Wszyscy czekają na stolik wśród korony wysokich drzew. Restauracja posiada jednak stoliki także w klimatyzowanych pomieszczeniach. Ładny wystrój w włoskim stylu, ciszej, a przede wszystkim przyjemna temperatura dzięki pracującym gdzieś w ukryciu urządzeniom.
Menu nie jest duże, czy jakość specjalnie wyszukane. Taka jest kuchnia włoska. W karcie mamy wszystko czego chcemy. Na stole tradycyjnie musiała znaleźć się pizza z salami. Nie oparliśmy się lazania i kulinarna nowość tortelli. Włosi słynną z wielu rodzajów pierożków. Trzeba spróbować ich przygotowanych przez włoskiego, miejmy nadzieje, kucharza. Do picia między innymi woda gazowana, która we włoskich restauracjach zawsze podawana jest w szklanej butelce. Idealnie schłodzona smakuje najlepiej.
Tortelli herbu San Lorenzo
Delikatne ciasto na bazie jajek i szpinakowy farsz w połączeniu z delikatnym nabiałem. Do tego pomidorowy, intensywny sos. Z każdym kęsem tortelli rozpływało się w ustach. Odkryto kolejną historię. By móc ją w pełni ocenić powinienem powtórzyć zamówienie w innej restauracji. Ponownie tego włoskiej specjału spróbowałem już na kempingu, ugotowanych na własnej kuchni i zjedzonych przy stoliku w kompozycji z jednym z gotowych sosów rekomendowanych nazwiskiem słynnego podróżnika i kucharza – pana Roberta Makłowicza.
Lazania podana w małym półmisku, w którym została włożona do piekarnika wyróżniała się intensywnym smakiem. Danie to jest wyjątkowo ciężkie i tłuste. Wypadałoby zamówić do niego wytrwane czerwone wino. Obserwując biesiadników przy sąsiednich stołach naszła mnie refleksja, że dla miejscowych to jedzenie jest takie powszechne i normalne. Przychodzą do restauracji San Lorenzo na to co przyjdzie im ochota. Przykładem może być prosta sałatka na bazie pomidorów i cebuli. Na południu Europy owoce i warzywa mają wyraźniejszy smak. Co za tym idzie ich smak, zapach jest dużo lepszy, intensywniejszy. Warto najeść się nimi do syta, kupując je najlepiej na straganach, w ostateczności w większych sklepach.
Wracając do stolika w Ristorante San Lorenzo wszystko było smaczne, łącznie z przystawką. W tym lokalu rozpoczęliśmy degustacje oliwy z oliwek. Tą z San Lorenzo udało mi się znaleźć później w jednym ze sklepów, kupiłem i przywiozłem ze sobą do domu aby choć trochę przywołać ten nieziemski smak i klimat. Po włoskiej kulinarnej uczcie na deser udaliśmy się do jednej z kuszącej wszystkich turystów lodziarni.
Gelato aAtigianale
Trudno jednoznacznie stwierdzić na jakich zasadach pracują panie, panów nie zauważyłem nigdzie i są rozliczane ze swojej pracy. W lodziarniach gdzie długie lady chłodnicze rozciągają się wzdłuż całego lokalu nie ma jednej kolejki. Za to jest kilka, by nie rzec kilkanaście pań, które walczą zaciekle aby zwrócić na ciebie swoją uwagę i abyś to właśnie u niej zakupił jedną lub więcej gałek lodu. Gdyby ich opłata była za godzinę, czyli normalny tryb pracy, to w dużej mierze raczej nie liczyłbym na takiej zaangażowanie z ich strony.
Jedne chętnie nałożą Ci na jednorazową łyżeczkę jeden czy drugi smak na spróbowanie. Inne zagadują i cierpliwie czekają, który kolor i jego smak przyciągnie cię na dobre i pokażesz jej palcem, że to właśnie ten, teraz i tu masz ochotę zjeść. Za pierwszym razem mój wybór był prosty i oczywisty – lody pistacjowe. W lodziarni, którą google maps identyfikuje pod nazwą Break’s Ice Cream miałem okazję spróbować najlepszych lodów jakie w życiu dane mi było zjeść. Smak oczywisty, którego spróbowałem już przy okazji wizyt w innych miejscach nad Gardą.
Kawałki pistacji i ich mocno wyczuwalny smak w lodach, bajeczne, magiczne, cudowne, doskonałe. Podczas kolejnego zakupu lodów w Break’s Ice Cream, na pożegnanie Sirmione spróbowałem innego smaku. Nie jestem sorbetów, ale tym razem poprosiłem o smak mango. I nie zawiodłem się również tym razem. Porcja, jedna duża gałka, jest naprawdę ogromna, czy adekwatna do swej wysokiej ceny? Ten raz, czy drugi, dla wspomnień, by wracać pamięcią do Sirmione i tego smaku, by zatęsknić za nim, to naprawdę warto.
Sirmione nad jeziorem Garda
Kiedy nasza rezerwacja na kempingu San Francesco została potwierdzona, było oczywiste, że do Sirmione pojedziemy na pewno. Nie spodziewałem się jednak, że to miasto okaże się tak wspaniałą atrakcją i tak mocno wyróżni się wśród innych miast, które zobaczyliśmy w trakcie wakacji nad Gardą. Dwie duże atrakcje turystyczne, ciekawa plaża, na którą warto wybrać się na dłużą lub krótszą chwilę, wyśmienite jedzenie, piękne zachody słońca, urokliwe uliczki.
Wszystko czego oczekiwałbym po Włoszech znalazłem zabytkowym mieście. Opuszczamy je pełni wrażeń, z poczuciem, że wszystko co można było to zobaczyliśmy i doświadczyliśmy. Mijając na wyjeździe ten długi, ciągnący się kilometrami korek aut chcących wjechać i zaparkować jak najbliżej zamku Scaligero wydaje się potwierdzać naszą opinię. Sirmione podbiło nasze serca.
___
Lokalizacja: Sirmione, Włochy
- Castello Scaligero di Sirmione, P.za Castello, 34, 25019 Sirmione BS,
- Archaeological site of Grotte di Catullo, Piazzale Orti Manara, 4, 25019 Sirmione BS,
- Jamaica Beach, Lago di Garda, 25019 Sirmione BS,
- Ristorante San Lorenzo, Via S. Salvatore, 12, 25019 Sirmione BS,
- Break’s Ice Cream, Via Santa Maria Maggiore, 2, 25019 Sirmione BS,
- Parking Parcheggio Monte Baldo, Piazzale Monte Baldo, 25019 Sirmione BS.
Zdjęcia: źródło własne, lipiec 2024