W sierpniu 2011 roku nasza pociecha miał trzy miesiące. Od kilku tygodni trwały dyskusje dokąd jechać z takim maleństwem. Ze Śląska zdecydowanie bliżej nam do gór niż nad polskie morze. Lubimy Zakopane. Mamy stamtąd wiele wspólnych, miłych wspomnień. Cel został wyznaczony. Pierwsze wakacje naszej pociechy spędziliśmy u podnóża Tatr, w Zakopanym i najbliższych okolicach.
Dojazd do Zakopanego
Górska stolica Polski, jak potocznie przyjęło się mówić o Zakopanym, odwiedzana jest przez setki tysięcy turystów nie tylko z Polski. Do granic miasta prowadzi słynna Zakopianka. Niemal 100% gwarant spowolnienia podróży do i z Zakopanego. Wszystko przez zwężenia drogi. Nawet jeżeli uda nam się w tempie ok. 10-20 km/h dotrzeć do obrzeży miasta to utkniemy na rondzie, które jest największym wąskim gardłem dla podróżnych. Trudno w to może uwierzyć, ale problem ten, przynajmniej częściowo jest do ominięcia. Dla tych, którzy swoją bazę docelową mają w okolicach Kościeliska istnieje wariant dojazdu drogą nr 958 od Chabówki przez Czarny Dunajec. Kwestie dojazdowe mają wielkie znaczenie, szczególnie dla inwestycji nieruchomościowych jakie mają miejsce w Zakopanym i okolicach.
Noclegi Kościelisko
Dziś nocleg to nie tylko prywatne kwatery z łazienką lub bez. Do wyboru mamy także całosezonowe domki jak również luksusowe hotele oraz ekskluzywne apartamenty z basenem. Te ostatnie wyrastają jak grzyby po deszczu. Kilka godzin spędzony w Internecie z telefonem pod ręką. Przy odrobinie cierpliwości można znaleźć atrakcyjne warunki cenowe. To sprawia, że ta forma noclegu i komfortu wydaje się najdogodniejsza, zważywszy na fakt wakacji z trzymiesięcznym niemowlakiem. Trzeba się liczyć, że nawet najlepiej opisane miejsce w rzeczywistości przyniesie niespodzianki. Nasz wybór padł na apartament Szymoszkowa Residence (Kościelisko, ul. Nędzy Kubińca, apartament mieścił się w budynku C2).
Pierwsze kontrowersje to informacja jakoby wynajęty lokal znajdował się na parterze. Po dotarciu na miejsce i wprowadzeniu samochodu do parkingu podziemnego okazuje się, że mieszkanie jest na tym samym poziomie. Przedstawione na zdjęciu okna sprawiały wrażenie rolet. W konsekwencji było to zadaszenie, które czyni to miejsce ponurym. Daleko mu do słonecznego apartamentu. Z tych samych okien trzeba było się mocno wychylić spoglądając w prawo aby dojrzeć Tatry. Trzeci pokój, w którym wstawiono dwa łóżka to zwykła pomieszczenie bez okien pod schodami zewnętrznymi, które stworzone było raczej z myślą o schowku niż drugiej sypialni. Będąc niemal cały czas w ruchu jakoś zaakceptowaliśmy te wszystkie niedogodności i nieprawdy. Jednak każdy wieczór pozostawiał kolejne pytania i zagadki odnośnie zakwaterowania.
Szymoszkowa Residence w Kościelisko
Szybko postawiony budynek musi mieć czas na schnięcie. Niestety obecnie inwestorzy oczekują jak najszybszego zwrotu i zysku. To sprawia, że wykończenie i urządzania apartamentu robione jest w tempie ekspresowym zaraz po otrzymaniu kluczy. Wynajęty apartament ekskluzywny podsypany był ziemią niemal pod same wspomniane nieszczęsne okna. Z zewnątrz tu i ówdzie można było dostrzec ślady budowy wskazujące, że budynek starano się uchronić przed nadmiarem wilgoci. Patrząc na ściany w garażu można jednak stwierdzić, że zabieg ten wykonano nieudolnie, bez powodzenia. Przełożyło się to niestety na pomieszczenia mieszkalne. W wygodnie urządzonych pomieszczeniach sypialnych na ścianach widoczny był grzyb. Ponadto wynajęty lokal nie posiadał żadnych możliwości osuszenia mokrych ręczników czy przepranych rzeczy. Jeżeli pamiętamy w jaki sposób usytuowano okna to nie trudno domyśleć się, że w momencie wyjścia nie można było nawet pozostawić ich otwartych w celu przewietrzenia.Całe to rozgoryczenie bierze się z faktu, że podkreślany był jasno i wyraźnie priorytet jakim miały to być luksusowe warunki dla niemowlaka.
Już po naszym powrocie osoba zajmująca się pod wynajmem welarnego apartamentu przekazała nasze uwagi właścicielowi. W konsekwencji wstawiono okno balkonowe i utworzono mini taras. Co z jednej strony oświetliło wnętrze pokoju z aneksem, a z drugiem miało zapobiec nadmiernej wilgotności w pomieszczeniach. My już raczej nie skorzystamy z oferty tego miejsca. Będąc jednak w listopadzie 2011 roku ponownie w Zakopanem wynajęliśmy lokal w apartamencie Viva Maria (Krzeptówki, ul. Przewodnika Józefa Krzeptowskiego 42). Dwupokojowe mieszkanie, niezwykle słoneczne, z uroczym widokiem na Giewont. Pobyt w tym miejscu zrobił dużo większe wrażenie niż Szymoszkowa Residence.
Tatrzańskie doliny
Centrum Zakopanego traci na swojej atrakcyjności. Szybko można znudzić się Krupówkami. Z trzymiesięcznym dzieckiem nie zdecydowaliśmy się na wjazd kolejką na Gubałówkę. Wybraliśmy spacery jako aktywną formę wypoczynku. Pierwszy z nich zaliczyliśmy jeszcze na drodze z Kościeliska przez Szymoszkową do wspomnianego centrum Zakopanego. Dosyć odważne podejście szczególnie gdy niemowlak nie przepada za leżeniem w głębokim wózku. Kolejne piesze wędrówki odbyliśmy w dwóch słynnych dolinach: Chochołowskiej oraz Kościeliskiej. Był też jeszcze spacer do Kuźnic.
Dolina Chochołowska uchodzi za najdłuższą w polskich Tatrach, usytuowaną w ich zachodniej części. Dłuższa jej część, w dolnej partii, przypomina drogę do Morskiego Oka. Nawierzchnia nie sprawia większych trudności dla naszego wózka. Doskonale sprawdza się też nosidełko. Trzymiesięczny turysta ogląda świat z ogromnym zaciekawieniem. Piękna pogoda, wspaniałe widoki pozwalają zaliczyć dzień wędrówki za naprawdę udany. Relaks, spokój, ukojenie od codzienności pozostawionej na Śląsku.
Druga z wypraw odbyła się do Doliny Kościeliskiej. Duże pompowane koła, na sztywny osiach dobrze zdały egzamin. Droga zdecydowanie nie na spacerowe składaki o małych kołach. Mimo że tata odłączył się na kilka godzin od reszty rodziny, wyruszając czerwonym szlakiem na Ciemniak, pozostali dotarli do schroniska PTTK na Hali Omak. Ilość osób wędrujących w to miejsce nie ustępuje znacząco turystom zmierzającym do Morskiego Oka. Piękne okoliczności przyrody warte są jednak odizolowania się od tłumów i podążania przed siebie.
Baseny termalne
Po pieszych wędrówkach wszyscy zasłużyli na relaks i odpoczynek. Wysoki poziom w tym względzie zapewniają dwa ośrodki basenów termalnych: w Białce Tatrzańskiej oraz w Bukowinie Tatrzańskiej.
Terma Bania w Białce Tatrzańskiej podzielona została na dwie strefy – głośną i cichą, za dodatkową opłatą. Ta druga zapewnia spokój, choć nie koniecznie ciszę. Pracujące maszyny w basenach jakuzzi nie pozwalają do końca wygłuszyć pomieszczeń. W lecie istnieje możliwość wyjścia na zewnątrz i przy odrobinie szczęścia znaleźć relaksacyjny kąt. Dla komfortu naszego maleństwa wybraliśmy tą właśnie opcję. Ułożony na leżaku spokojnie odpoczywał pilnowany przez jednego z członków rodziny, kiedy reszta korzystała z basenów, zjeżdżalni oraz innych atrakcji.
Wielką plusem Term Bania jest specjalny pokój dla mam, lub taty oczywiście, z dzieckiem. Jest w nim przewijak. pojemnik na odpady, dostęp do bieżącej wody oraz, co było pozytywnym zaskoczeniem, prysznic. Termy Bukowina Tatrzańska równie dobrze zapewnia odpoczynek dla rodziny z niemowlakiem. Odwiedzając to miejsce w lecie można znaleźć na zewnątrz miejsce z cieniem gdzie nasza mała pociecha będzie sobie odpoczywać. Wiele atrakcji dla małych i dużych.
Kąpielisko Szymoszkowa
W inne pory roku, a odwiedziliśmy termy bukowiańskie ponownie w listopadzie, trzeba trochę samoorganizacji aby zapewnić maleństwu legowisko w mniej hałaśliwym miejscu. Zamknięte pomieszczenia kumulują ciepło i duszność co nie wpływa dobrze na samopoczucie niemowlaka. Dzięki przychylności pracowników dbających o bezpieczeństwo klientów, nie blokując przejścia można ustawić leżak w dogodnym i wybranym przez siebie miejscu na wybranym poziomie obiektu.
Będąc bliżej centrum Zakopanego, poza wymienionymi obiektami skorzystaliśmy z kąpieliska na Polanie Szymoszkowej. Otwarta przestrzeń nie zapewnia tam zbyt wiele naturalnego cienia. Dlatego trzeba zadbać o parasol. Istnieje możliwość jego wypożyczenia, za dodatkową opłatą. Zaletą miejsca są całodniowe karnety umożliwiające opuszczanie terenu kąpieliska i powrót w ciągu całego dnia.
Odpoczynek na basenach termalnych to nie mały koszt dla trzech osób. Mimo wszystko, będąc już w okolicy warto odwiedzić jedno z powyższych miejsc, a szczególnie dwa pierwsze miejsca, które dzięki doskonałej organizacji stają się dużą konkurencją dla innych miejsc tego typu w kraju i sąsiadów za granicą.
Zakopiańskie restauracje
Aby znaleźć miejsce, w którym nie tylko można dobrze zjeść, ale i przewinąć malucha, podgrzać mu jedzenie trzeba odwiedzić kilka miejsc by zweryfikować stan rzeczywisty. Ważne jest wygoda i nieskrępowanie ruchów przy niemowlaku. Co tu jednak kryć, bez dobrego jedzenia nawet najlepsze kąt dla matki (taty) z dzieckiem nie zaważy na tym aby ponownie odwiedzić daną restaurację. W Zakopanem nie brakuje karczm. Każda ma swój urok i klimat. Zaś jeśli chodzi o jedzenie to powitanie z Krupówkami zakończyło się obiadokolacją w Stek Chałupie (Krupówki 33).
Smacznie i syto podane dania. Najbardziej zapamiętałem przepyszne frytki. Żadnych mrożonek z paczki! Dobrze wypieczony karczek, soczysta surówka z marchwi, makarony zapisane zostały na plus. Minusem okazał się kotlet devolay, z którego farsz wypłynął w postaci gorącego, tłustego płynu. Menu Stek Chałupa nie posiada dań, a jedynie rozbite jego części. Trzeba się więc liczyć ze sporym kosztem biesiady. Biesiadowaliśmy na zewnątrz świeżo po przebraniu naszego maleństwa zatem nie było tym razem konieczności szukania miejsca na zmianę pieluch.
Karczma Po Zbóju
Pod względem przestrzeni lokalowych umożliwiających wejście z wózkiem tak aby nie przeszkadzać innym zdecydowanie przypadła do gustu Karczma Po Zbóju (Krupówki 22b). Byłem tam kilkukrotnie i za każdym razem wizyta w tym miejscu kończy się 100% pozytywem. W czasie tegorocznych dwóch wizyt połasiłem się na pstrąga z grilla oraz specjalność zakładu – golonkę z sabaśniku z przypieconom skórom. W przypadku tej drugiej zostałem pokonany przez wielkość. Szczęście, że nie było problemu z zabraniem reszty na wynos. Do tego, podobnie jak w Stek Chałupie, doskonałe frytki. Niezwykle klimatyczne miejsce. W górnej części znajdują się specjalne łoża. Jeżeli mamy z sobą płachty do przewijania to spokojnie można znaleźć kąt, w którym uda się szybko i sprawnie zmienić pieluchę.
Do miejsc równie polecanych zaliczyć można Karczmę Biały Potok (Droga Do Białego 7). Wolnostojący budynek już z zewnątrz robi dobre wrażenie. Wnętrze z dużym rożnem, drewnianymi ławami, stropami z bali, jednym słowem prawdziwa góralska karczma. W to miejsce zajrzeliśmy po raz drugi i po raz kolejny połasiliśmy się na michę mięsa, która w trójkę staraliśmy się przejeść. Ciężko było, ale wygłodniałe żołądki rozciągnęły się do maksimum pod wpływem wybornej golonki, karczku, schabu i kiełbas.
Nawet najlepszy wygląd wnętrz nie przyciągnie klientów jeżeli nie będzie dobrego jadła. Obie cechy spełnia odwiedzona po raz kolejny restauracja Nosalowy Dwór. Nic nie dzieje się tam na siłę. Wnętrze jasno określa rejon, w którym się znaleźliśmy. Obsługa zaś, jak i przede wszystkim jedzenie to już wysoka jakość (pierogi mniam!).
Zajazd Tatrzański Kościelisko
Podczas sierpniowych wakacji 2011 r. najczęściej zaglądaliśmy do Zajazdu Tatrzańskiego w Kościelisku (Sobiczkowa). Dobre wrażenie po pierwszej wizycie spowodowało, że zaglądaliśmy ponownie. Nieoczekiwany ostatni raz nastąpił w momencie zaserwowania surówki z marchewki, która okazała się zepsuta. Surówka z marchewki stała się kulinarnym hitem tego wyjazdu. Nigdzie do tamtej pory nie podano tak soczystej marchewki. To świadczyło o jej świeżym przyrządzeniu. W Zajeździe Tatrzańskim nie pomyślano o tym aby ją przechować w chłodniejszym miejscu. Zamawiając potrawy późnym popołudniem nasze podniebienia zderzyły się z fermentowanym sokiem, którym tak zachwycaliśmy się wcześniej. Szkoda, że nikt przed podaniem nie spróbował choć odrobinę. Pomimo tego incydentu wspominam dobrze to miejsce, a szczególnie serwowane tam pierogi.
Nic złego nie nasuwa mi się jeśli chodzi o Karczmę Szymaszkową. Świeżo wybudowany budynek łączy góralski styl z nowoczesnymi elementami wyposażenia. Było to jedyne miejsce podczas ostatniego wyjazdu gdzie skusiłem się na pizzę. Duża, bardzo dobra, w zasadzie nie do przejedzenia w pojedynkę.
Bez problemowo można zabrać resztę na wynos.Po niemal całodziennej wyprawie do Doliny Kościeliskiej zasłużyliśmy na dobrą strawę. Zawitaliśmy do restauracji Marymont (Kiry 1) mieszczącej się w budynku ośrodka szkoleniowo wypoczynkowego o tej samej nazwie. Z chęcią zjadłem pierogi i muszę stwierdzić, że był to bardzo dobry wybór. Reszta też nie narzekała. Zakopane i okolice nie pozwolą przyjezdnym umrzeć z głodu. Ogólnie jedzenie jest bardzo dobre i warte próbowania specjałów (pstrąg! golonka!). Taki stan rzeczy brutalnie rozlicza miejsca, do których człowiek żywił pewien sentyment. Tak było tym razem w restauracji 7 Kotów (Cyrhla 25).
Od lat niezmieniony wystrój (zawieszona na ścianie plazma nie świadczy o jakimś pójściu z duchem czasu, naprzeciw konkurencji), taka sobie obsługa i poróżnione zdania co do podanych dań. Jadłem, znowu, pierogi, pod silnym wpływem głodu nie narzekając. Jednak coś co paręnaście lat temu nie przeszkadzało dziś wywołuje silną irytację i zniesmaczenie.Zaskoczeni burzą byliśmy zmuszeni do przebrania pieluchy. Niewielka ilości osób w głównej sali nie spostrzegła nawet naszych manewrów w jednym z kątów. W innym przypadku byłby to nie mały problem, ze względu na opłakany stan toalet.
Pierogi ruskie
Uwielbiam pierogi. To nie ulega wątpliwości. Wielką radość sprawia mi fakt, że pod Tatrami można zjeść pyszne ruskie oraz z kapustą i grzybami. Takie zamawiam najczęściej.Przy ulicy Krzeptowskiej w Zakopanem mieści się góralska Karczma Holny (znana także jako Szałas Holny). Korzystne ceny w karcie menu sprawiły, że skusiłem się na oba rodzaje pierogów. Smak przeszedł moje oczekiwania. Pyszne w smaku, ciepłe, z dużą ilością skwarek. Godne polecenia miejsce, do którego z pewnością wrócimy przy najbliższej okazji.
We wspomnianej już regionalnej karczmie Biały Potok zamawialiśmy zwykle mięsiwa. Będąc w listopadzie 2011 r. w Zakopanem zmierzałem tam z myślą o pierogach. Już wejście do środka, około godziny 17:00 zrobiło negatywne wrażenie. Pomimo dużego kominka odczuwalny był nieprzyjemny chłód. Podana micha pierogów wywołała jeszcze większe rozczarowanie. Pierogi z mięsem o nieprzyjemnym posmaku (zmielono co się da?), ruskie ugotowane na nieposolonej wodzie, a z kapustą i grzybami jałowe, jakby niedoprawione. Całe danie podane jako zimne. Zastanawiający był fakt takiego obrotu spraw. Zmiana kucharza? a może jego brak? Zważywszy na miejsce położenia dziwny jest fakt takiego braku dbałości o samopoczucie i żołądek klientów. Dotychczasowe dobre wrażenie legło całkowicie w gruzach. Zważywszy choćby na fakt poznania tak przytulnego (ciepło!) miejsca jak karczma Holny bez żalu pominięta zostanie karczma regionalna przy Drodze Do Białego.
Człowiek z wiekiem staje się wybredniejszy, bardziej wymagający. Może to przez większy szacunek do siebie i swoich bliskich, z którymi chciałby aby każdy wspólnym posiłek był czymś wyjątkowym. Nie każda karczma, gospoda czy restauracja jest w stanie to zapewnić. Kolejne wizyty w stolicy polskich gór weryfikują takie miejsca. Trzeba jednak przyznać, że mało gdzie zapewnia się taki regionalny klimat przy jedzeniu jak właśnie w Zakopanem i okolicy.
Jeżeli jeszcze chodzi o czynności związane z higieną niemowlaka to kto w podróży ten wie, że sieć fast foodów zapewnia dobre warunki sanitarne. Niestety wyjątki potwierdzają regułę. Niemiłym zaskoczeniem i sporym rozczarowaniem okazał się restauracja Mc Donald’s na zakopiańskich Krupówkach. Miejsce nieustannie oblegane przez turystów nie zapewnia komfortu swobodnego skorzystania z ubikacji. Co gorsza, nie ma żadnego miejsca aby móc przewinąć małą pociechę. Słysząc o staraniach dostosowania miasta Zakopane do swobodnego przebywania rodziców z niemowlakami, McDonald’s przy Krupówkach 26 oddala je od zamierzonego celu.
Epilog
Pierwsze wyjazdy z niemowlakiem uważam za w pełni udane. Stanie się tak zawsze gdy od początku wszystko dobrze zaplanujemy. Przede wszystkim trzeba mieć świadomość tego, że przeważająca część bagażu będzie właśnie jego. Bynajmniej nie są to ubrania. Wózek, nosidełko, ewentualne siodełko, zapas pieluch i jedzenia. Gdy do tego dorzucimy bagaże pozostałej trójki warto zastanowić się nad zakupem choćby bagażnika dachowego. Z braku kombi nasz nabytek okazał się niezwykle przydatny.
Warto pamiętać też by w porę ustalić z najemcą lokum czy dostępne jest na miejscu noclegu łóżeczko. Znacznie zmniejszy to pojemność bagaży i zapewni komfort snu maleństwu i rodzicom.
Pobyt Zakopane, sierpień 2011 r.,
tekst archiwalny z 21.02.2012 r.
zdjęcia: źródło własne