Tyszanie to jedni z najszczęśliwszych mieszkańców polskich miast. Tak wynika z ogólnopolskich ankiet. Być może jednym z czynników tej radości jest Wodny Park Tychy. Rzut beretem, tak można określić długość dzielącą miejsce naszego zamieszkania od aquaparku. Wybieramy się do niego jak sójka za morze. O akwenach wodnych będzie jeszcze mowa. Tymczasem parkujemy samochód na dwupoziomowym, darmowym parkingu ruszamy w stronę kas.
Strefa rekreacyjna
Wejście w dniu wolne od pracy do Wodnego Parku w Tychach możliwe jest od godziny 9. W chwili otwarcia ludzi niewiele. Dominują rodzice z niemowlakami, którzy przybyli na lekcje pływania z swoimi pociechami. Nas interesuje strefa rekreacyjna, do której zakupujemy bilety. Gdy wybija godzina 0 ruszamy schodami na piętro. Otrzymany pasek na rękę ma zakodowaną, przydzieloną szafkę. Przechodzimy więc do części niebieskiej. Aby dostać się do szafek musimy przejść przez przebieralnię.
W oczy rzuca się czystość i schludność. Będąc na niejednych basenach trudno nie dostrzec, że Wodny Park Tychy przemyślano w każdym szczególe. Płytki na podłogach nie są śliskie, ich układ sprawia, że woda spływa do odpływów. Tam gdzie pojawi się jej nadmiar obsługa ściąga ją specjalnymi gumami. Na ścianach w części prysznicowej informacja, że ciepła woda może pojawić się po chwili i trzeba uzbroić się cierpliwość. Czy powiesił je ktoś tutaj aby nie robić przykrości mieszkańcom Tychów?
Wychodząc z wspólnej, integracyjnej szatni, do strefy rekreacyjnej dostajemy się przez męską łazienkę. Pokonujemy schody i przy największym basenie z falą morską zajmujemy leżaki. Jest rwąca rzeka, strefa masaży wodnych, a w niemal każdym kącie stoi oddzielne jacuzzi. Do części z nich można dostać się zwodzonym mostem. Jest strefa przygotowana dla najmłodszych, a na zewnątrz basen z podgrzewaną wodą.
Zjeżdżalnie w Wodnym Parku Tychy
Główny cel wizyty w Parku Wodnym Tychy to zjeżdżalnie. Dostępne są cztery, swoista pigułka. W tyskim aquaparku postawiono na jakość, a nie na ilość. Nie ma więc słabych punktów i każda z nich zapewnia odpowiedni poziom adrenaliny. Ograniczać może nas tylko poziom naszej odwagi, wzrost, wiek i… waga. Ta stoi przy czerwonej zjeżdżalni Aqualoop.
Aby zostać dopuszczonym wymagane jest minimum 55 kg. Ten wymóg jest dla mnie zrozumiały, w przeciwieństwie do warunku wiekowego. Chcąc zjechać najbardziej ekstremalna zjeżdżalnią w trzeba mieć ukończone 16 lat. W Hajdúszoboszló nikt takich warunków nie stawia. Może strach jaki towarzyszy po zamknięciu w kapsule zjada cząstki szczęścia tak niezbędne do życia w Tychach?
Dla bywalców i miłośników wodnych zjeżdżalni usuwająca się pod stopami podłoga, nagłe spadanie w dół zawsze jest wielkim przeżyciem. Tor zjazdu prowadzi ku górze i tutaj potrzebna jest nam odpowiednia waga by nie utknąć w czerwonej rurze. Spodziewając się zakazu, rozczarowanie rekompensujemy na pozostałych trzech zjeżdżalniach.
Zjeżdżalnia multimedialna
O tym jak istotna jest waga ciała przekonać można się ruszając niebieską zjeżdżalnią multimedialną. Prędkość zjazdu doskonale widać po mierzonym czasie. Widzi go osoba oczekująca u góry i zjeżdżający na końcu trasy. Maksymalna ocena odebrana została właśnie z uwagi na spowolnienie w przypadku wagi ciała poniżej 50 kg. Tor zjazdu nie zatrzymuje, nie wymaga odpychania się na wolniejszym odcinku, ot, zjeżdża się jak wszędzie indziej.
Wystarczy jednak dodać kilka kilo więcej by poczuć, że zjeżdżalnia multimedialna przejmuje nad nami kontrolę. Po części kolorowej, podświetlanej ledowymi lampami wjeżdżamy do zupełnych ciemności. Nie wiemy, w którą stronę nagle skręcimy i co czeka nas za kilka sekund. Gdy znów ujrzymy coś więcej niż czerń, po kolejnych gwałtownym zakręcie wpadamy na metę. Zjeżdżalnia nie wydaje wytchnienia ani przez chwilę, nawet finał zaczyna się od wjazdu na prawą ściankę toru by z impetem zatrzymać się. Wszystko to w ułamkach sekund.
Zjeżdżalnia pontonowa
Park Wodny Tychy ma też coś dla miłośników zjeżdżalni pontonowych. Zielona zjeżdżalnia pozwala na zjazdy jednoosobowe lub dwu. Ta druga opcja jest zdecydowanie lepsza. Suma masy ciał działa jak turbo doładowanie i pędzimy w dół z prędkością, wpadając pionowo na ściany przy każdym zakręcie. Rekordowy czas naszego przejazdu to 16.19 sekundy. Do chwili wyjścia ze strefy relaksu czas ten był nie pobity, wyświetlając się jako najlepszy w dniu.
W niedzielne przedpołudnie frekwencja w Wodnym Parku Tychy była na tyle niska, że z kolejką do zjeżdżalnia spotkaliśmy się tylko raz, właśnie przy zjeżdżalnie pontonowej. Byliśmy trzeci w kolejce, więc patrząc na czasy przejazdów nie czekaliśmy nawet 2 minuty. Do pozostałych ślizgawek nie było kolejek. To niewątpliwie pozytywne zaskoczenie, przy świadomości, że musiało dopisać szczęście i wszelkie okoliczności przyrody (na przykład deszcz za oknem).
Z powodu niskiej frekwencji nie brakowało pontonów. Każdy chętny mógł zabrać je z dolnej części, tuż przy mecie zjeżdżalni i dalej schodami w górę. Strumień wody na starcie zjeżdżalnie pontonowej nie utrudnia wsiadania. Aby dobrze wystartować trzeba się odepchnąć, co ułatwiają odpowiednie uchwyty. Dalej to już droga w otchłań, mniej i bardziej ostre zakręty, by w końcówce uderzyć w stawiającą opór zaporę wodną.
Lejek w Parku Wodnym Tychy
Żółta zjeżdżalnia, zwana lejkiem, a w Parku Wodnym Tychy ochrzczona jako Cebula to jednogłośnie najlepsza zjeżdżalnia nie tylko w tyskim aquaparku. Od pierwszego przejazdu otrzymała nominację lidera tego typu zjeżdżalni z wszystkich na jakich do tej pory mieliśmy okazje zjeżdżać. Tronu ustąpić jej musi ta znajdująca się w demjenowskich jaskiniach na Węgrzech. Od startu pędzimy stromo w dół by z pełnym impetem wpaść do lejka.
Szeroki otwór, do którego zsuwamy się z każdym obrotem nie wymaga żadnej ingerencji z naszej strony. Nigdzie nie trzeba się podsuwać, zapierać nogami. Kręcimy się aż swobodnie wpadniemy do dziury by zanurzyć się w głębinie, z której kierujemy się do wyjścia. Najlepszym momentem w trakcie całego przejazdu na cebulowej zjeżdżalni w tyskim aquaparku jest moment wyjazdu z rury do lejka. Strumień wody utrudnia widoczność i wjazd do ogromnej misy odbywa się niespodziewanie.
Pierwsze okrążenia dookoła otworu odbywają się przy maksymalnej prędkości, którą wytracamy stopniowo. Na żółtej zjeżdżalnie nie musimy robić nic, dając się prowadzić tylko z założenia zaplanowanej trasie zjazdu. Adrenalina może nie sięga zenitu, ale jest na wystarczającym poziomie by chcieć powtórzyć cały zjazd po raz kolejny. Trzeba przyznać, że ktoś kto projektował i planował w zjeżdżalnie w Parku Wodnym Tychy wywiązał się ze swojego zadania bardzo dobrze.
Fala, rwąca rzeka, jacuzzi, strefa dla dzieci
W zasadzie to samo można powiedzieć o całej reszcie obiektu. W strefie relaksacyjnej baseny wyłożone są stalowymi blachami o wypustowej teksturze. Choć uzupełnieniem są białe płytki to cały obiekt wygląda tak jakby był dosłownie przed chwilą oddany do użytku. Jest wszędzie czysto, żadnego osadu, zacieków. Dodatkowo uwagę zwraca podłoga przed basenem z falą morską. Chropowata nawierzchnia o piaskowym kolorze przypomina piasek na plaży. Tymczasem doskonale sprawdza się jako antypoślizgowa nawierzchnia.
Basen z falą morską podzielony jest na dwie części. Dla pływających głębokość sięga 1,60 m. Fala uruchamiana jest mniej więcej co półgodziny i zapewnia dużo zabawy. Ciekawostką jest kolor wody, to zapewne efekt metalowego podłoża, ale jej barwa przypomina tą w tatrzańskim Czarnym Stawie. Gdy fala ustaje uruchamiane są rakietki wodne, co sprawia, że woda w basenie dalej faluje jak na morzu. Z tej części można przepłynąć na rwącą rzekę lub kierując się w przeciwnym kierunku brnąć w wodzie udać się na bąbelki i masaże wodne.
Do basenu zewnętrznego nie da się przepłynąć z basenu z wewnętrznej strefy relaksacyjnej. Przed wyjściem znajduje się regał z wnękami na ręczniki, tu zostawić można również klapki by wsunąć je po powrocie na stopy. W strefie dziecięcej dominuje żółta łódź podwodna ze zjeżdżalnią i działkiem wodnym, z której śmiałkowie mogą ostrzeliwać wodą bawiących się w brodziku poniżej. Jeżeli macie ochotę na surfing w Parku Wodnym w Tychach może się udać na jego dodatkową płatną naukę. Do tego wszystkiego ogólnodostępne, działające bez przerwy jacuzzi.
Wyspa smaków
Woda pobudza apetyt. Wodny Park Tychy zadbał o tych, którzy zgłodnieją, przyjdzie im ochotą na kawę lub coś zimnego do picia. Skoro fala morska, plaża i leżaki to nie może zabraknąć też lodów. Do ekologicznego kubka obsługa nałoży nam ile tylko chcemy. Porcja wyceniana jest według wagi i ceny za kilogram. Mądre i sprawiedliwe rozwiązanie. Nikt nie ma pretensji, że dostał za mało lub przechwala się, że dostał tyle, że nie dało się zjeść. Każdemu według ich życzenia, ku jemu nieograniczonemu szczęściu.
W Wodnym Parku Tychy dostępne są lody rzemieślnicze o oryginalnych smakach typu palone masło. Warto spróbować, bo smakują naprawdę bardzo dobrze. Dla tych co zjawią się na Wyspie Smaków po coś konkretniejszego do jedzenia, bar oferuje jedzenie na wagę. Znajdziemy tam wszystko o co przyjdzie nam do głowy w trakcie wypoczynku na kąpielisku czy morskiej plaży.
Trzy godzinny pobyt wydaje się optymalną wyborem by spróbować wszystkiego co Wodny Park Tychy oferuje swoim gościom. Niezliczona ilość zjazdów, zabawa z falą morską i na rwącej rzece, chwila odpoczynku na masażach, oddech świeżego powietrza na basenie zewnętrznym. Czas mija szybko, nie uświadczycie nudy, układ wszystkich atrakcji oraz ich jakość czynią tyski aqua park godnym polecenia nie tylko szczęśliwym mieszkańcom Tych, ale także sąsiednich miast.
Lokalizacja: Park Wodny Tychy, Sikorskiego 20, 43-100 Tychy
Zdjęcia: źródło własne, wrzesień 2022