Wyjeżdżamy z Pustyni Błędowskiej. W drodze przed dotarciem do kolejnego celu naszej wycieczki postanawiamy coś zjeść. Przekonani, że pod Zamkiem Królewskim w Chęcinach przy parkingu powinny być jakieś punkty gastronomiczne. Spodziewam się, że nie jedno, a tymczasem w środowe popołudnie w zasadzie wybór jest jeden – restauracja La Baguette. To nie będzie schabowego z frytkami? – myślę sobie? Silniejsze podmuchy wiatru są argumentem za tym aby wejść do środka.
Brzęczek La Baguette
Dwa duże stoliki stoją prostopadle naprzeciw lady. Jeden z nic zajęty przez starszą parę. Siadamy przy drugim. Stoi przy nim lodówka z napojami. Trochę nie rozumiem ustawienia krzesła do mniejszego boku. Ktoś z obsługi co chwila przeprasza aby sięgnąć po towar. Mimo wszystko nie zmieniamy miejsca, reszta stolików jest mniejsza, mniej wygodna. Zabieramy z lady baru menu, przekonani, że ktoś do nas podejdzie aby przyjąć zamówienie. Po drugiej stronie trzy panie, ale to klient musi podejść. Rozumiem, że przyjęto taką politykę w chwili gdy parking wypełni się po brzegi i zrobi się kolejka nie do opanowania.
Zamawiamy, płacimy z góry, dostajemy brzęczka. Trudno ukryć zdziwienie co do takiego podejścia, ale nie ma wyjścia trzeba je zaakceptować. Siadamy i czekamy aż czerwone światełka zaczną migać, a krążek będzie wibrował po stole. Rozglądam się po wnętrzu, wydaje się, że ktoś miał ciekawy pomysł na miejsce. Nie do końca sprawdziła się lokalizacja. Przez głowę przechodzi mi myśl, że ktoś zrobił w restauracji La Baguette kuchenną rewolucję na własne ręki. Polityka obsługi klienta pozostała nie zmieniona, ale karta dań ma świadczyć o wyjątkowości miejsca.
W tej samej chwili jedna z pań niemal krzyczy Rosół, proszę zabrać rosół. Starsza para siedząca przy stoliku obok jest niemniej zdziwiona co ja. To po co ten brzęczek?! W tej chwili nie ma w środku nikogo prócz tych państwa i my. Skoro pani potrafi podejść do lodówki z napojami to czy nie może donieść do stolika zup? Pan zabiera dwa talerze, trudno nie usłyszeć ich rozczarowania, ze rosół jest zimny.
Przypomina mi się legendarna scena w jednym z barów w Sosnowcu, kiedy pani postawiła na ladzie talerz, krzyknęła Bigos! i wyszła. Powróciła po chwili z zaplecza, widząc stojący talerz ponowiła okrzyk. Za trzecim razem bez ogródek dorzuciła pod nosem Będziesz ch… zimny żarł. W restauracji La Baguette takie epitety jeszcze na szczęście nie padają, ale podejście trudno nie odnieść wrażenia, że podejście do pracy jest bardzo podobne.
Burger z truskawką i dziką miętą
Uważnie monitoruje ladę aby w chwili gdy nasz rosół pojawi się na ladzie zabrać go w porę. Popijam kompot, w którym charakterystyczny smak rabarbaru przełamano miętą i kwiatem bzu. W końcu mogę odebrać główne dania. O ile kotlet wygląda apetycznie, o tyle hamburger ze spaloną bułką nie wygląda zbyt fotogenicznie. Najważniejsze jednak aby smakował. Nim zrobię pierwszy kęs próbuje kawałka kotleta. Oryginalna panierka, chrupiąca, niestety odnoszę wrażenie, że kosztem samego mięsa, jest wysuszone.
Jeszcze zanim ugryzłem bułę musiałem zebranym przy stoliku wspomnieć o tym, że truskawka jest zbyt rzadko wykorzystywana w kuchni. Do dziś pamiętam sałatkę w schronisku na Równicy. Trudno więc było oprzeć się pokusie spróbowania burgera z truskawką w restauracji La Baguette w Chęcinach. Bułka przypalona, nie jest zbyt apetyczna, ale nie odpuszczam. Robię gryza, ekstaza nie pojawia się, drugi, czuję smak truskawki, ale coś mi tu nie gra. Unoszę delikatnie górną bułkę, czy ta truskawka jest z kompotu wyrywa mi się myśl, którą wypowiadam na głośno.
Nawet jeśli truskawki były świeże, dopiero co pokrojone to przyciśnięte bułką do ciepłego mięsa niczym nie różniły się od tych wyciągniętych z kompotu u babci. To spore rozczarowanie, bo truskawka nie przełamuje smaku, nie nadaje burgerowi charakteru, a raczej jest jego najgorszym składnikiem. Przez głowę przechodzi mi jeszcze myśl czy nie lepiej byłoby gdyby zamiast owocu użyło polewy truskawkowej jaką jednego z sosów. Taki eksperyment można zrobić sobie samemu. Ja po wyjściu z restauracji La Baguette w Chęcinach nie mam ochoty na burgerowe eksperymenty.
Z innej bajki
W restauracji La Baguette nie dostaniecie tradycyjnej coli lub pepsi. Warto więc mówić dokładnie co się chce zamawiając napoje przy barze. Pani skasuje was, a później prosi by wyjąć sobie z lodówki napój On Lemon kola. Broni się kawa z ekspresu, mocna, stawiająca na nogi. Głód zaspokojony, choć wrażenia dalekie od oczekiwań. Branża gastronomiczna coraz bardziej zaczyna sobie uświadamiać, że aby przetrwać trzeba się starać. Nawet w takich miejscach jak podzamcza.
Wychodzi na to, że restauracja La Baguette w Chęcinach próbuje najpierw zrealizować własne wizje, nie bacząc ani na klientów, ani na to co wychodzi z kuchni na ladę. Skoro już utrzymywać wysokie zatrudnienie, to może też warto zadbać aby ów personel wykazał się dla swojego miejsca pracy. Gdy jest dużo chętnych na zamówienie stosuj zasady usprawniające obsługę, ale gdy osób za ladą jest więcej niż zajętych stolików może zmienić podejście aby klient czuł się dobrze. Sprawa rachunku sumienia nad menu, spróbowanie tego co podaje się klientowi pozostaje odrębną kwestią.
Lokalizacja: Restauracja La Baguette, Parking pod Zamkiem Królewskim w Chęcinach, 26-060 Chęciny
Zdjęcie: źródło własne, czerwiec 2022