Nie ulega dyskusji status najlepszego parku rozrywkowego w Polsce jak określa się park Energylandia w Zatorze. Jest to fakt, który nie bierze się znikąd. Aby przekonać się o tym na własnej skórze trzeba wziąć głęboki oddech, nabrać pełne kieszenie odwagi i ruszyć w kierunku małopolski. Na wspomnienia trzeba sobie ciężko zapracować. Siedząc przed ekranem i podziwiając tych herosów unoszących ręce wydaje się, że żaden problem. Siadasz w krześle, stalowy stelaż przy lega do twojego ciała, jeszcze kontrola obsługi czy wszystko w porządku i przez kolejne kilkadziesiąt sekund świat przewraca się do góry nogami.
Zasady w parku rozrywki w Zatorze
Swoją drogą, skoro już o tym wspomniano, reklamy Energylandii pokazują ludzi wesoło unoszących w górę ręce. Tymczasem na każdym rollercosterze znajdziemy znaczki zakazujące takiego zachowania. Ktoś mógłby się poczuć rozczarowanym, z drugiej stronie kiedy kolejka wjeżdża na szczyt by za chwilę pognać z maksymalną prędkością w dół, nikt jej nie zatrzyma, ani nie pogrozi ci palcem. Chyba nie wyrzucili za to też nikogo z parku w Zatorze.
Regulaminy muszą być, ludzie stali się roszczeniowi więc lepiej uprzedzić ich na początek co wolno, a czego nie można robić. Na przykład chcąc robić zdjęcia w trakcie przejazdu daną kolejką musisz otrzymać akredytacje. Pewnie jest to napisane gdzieś na stronie internetowej Energylandii, ale kto by się tego domyślił? Niestety przy kasach też nie dostrzegłem takiej informacji. W momencie kiedy założyłem szelki, wpiąłem kamerę i usiadłem w fotelu moje filmowanie się skończyło. Pan z obsługi wytłumaczył mi grzecznie zasady. Wypiąłem sprzęt i po odłożeniu dopiero ruszyliśmy.
Pozwolenie na filmowanie w trakcie przejazdu wymaga sprawdzenia przez odpowiednie służby mocowań. Nie wolno trzymać kamery w rękach, musicie posiadać odpowiednie uchwyty typu szelki i zamontować sprzęt na klatce piersiowej. Mogłem co prawda wrócić do biura przy kasach, uznałem jednak, że nie będę tracił czasu. Zrobiłem więc kilka ujęć z ziemi i postanowiłem przeżyć wszystko na własnej skórze. Dodam, że z powyższymi zasadami nie spotkałem się w Legendii, ale rozumiem je i nie wnoszę uwag. Wy pamiętajcie o tym, a unikniecie nieporozumień.
Rollercoastery Energylandia
Przyjeżdżamy na parking jeszcze przed otwarciem parku rozrywki Energylandia w Zatorze. Kupujemy bilety, jest z nami małoletni solenizant, dla niego bilet kosztuje tylko 1 zł. Kilka upominków, dyplom, jeszcze chwila oczekiwania i otwierają się bramy. Tłum rusza na wszystkie strony. My, chyba z większością, idziemy pod rollercoaster Hyperion. Młodsza cześć naszej ekipy rzuca się na głęboką wodę emocji. Na mecie pełna ekscytacja, jednak jak się okaże później nie jest on największym wezwaniem.
Ruszamy dalej, po drodze jeszcze większa cześć wsiada do kolejki sponsorowanej przez Śmiejżelki. Tu stykamy się pierwszy raz z szafkami, w których należy pozostawić plecaki. To kolejna dobrze przemyślany temat w Eneryglandii w Zatorze. Płacicie raz i później z tym samym paskiem chowacie swoje rzeczy przy schowkach dostępnych obok każdej atrakcji. Z dostępnością nie ma problemu, w połowie maja, w poniedziałek, chociaż parking był w sporej części zajęty to do żadnej atrakcji nie było kolejki. Może za wyjątkiem Moya Formula, ale idzie ona bardzo szybko, niemal jak sam przejazd.
Speed Water Coaster
Wysoka wieża, na która wciągany jest łódka budzi uczucia podobne do stresu. Jak mówi kolejna zasada raz się żyje. Mając na uwadze atrakcje wodne we wspomnianych plecakach oprócz czegoś do picia warto zabrać też jakąś pelerynę czy koszulkę na zmianę. Nasz solenizant zakłada żółtą peleryną z logo Legolandu. Śmiejemy się, że zostanie zaraz wyproszony z Energylandii. Długim przejściem, którego nie ustrzeżemy się przy żadnej atrakcji w parku dochodzimy do przystani. Wsiadamy do łódki i ruszamy spokojnym nurtem. Dopływamy do windy, która zabiera nas na wysokość mniej więcej dziesiątego piętra. Jeszcze chwila, sekunda, ułamek i pędzimy w dół by wpaść z impetem do wody. Dalej już szaleńszy przejazd po torze i znów wjazd do wody.
Kombinowanie gdzie usiąść aby być jak najmniej mokrym traci wszelki sens. Jeżeli przy pierwszym kontakcie fala uniesie się nad wami to przy kolejnym wjeździe woda nikogo nie oszczędzi. Jest wesoło. Na koniec zaliczamy dwukrotny przejazd Jungle Adventure, który przy Speed Water Casterze jest niczym spacer po deszczu. Obie atrakcje są jednak godne polecenia.
Moya Formula numer 1
Pierwszym rollercoasterem, którego zaliczam w Energylandii jest RMF Dragon. Przejazd sprawia dużo frajdy i idealnie pobudza aby ruszyć na kolejne atrakcje. Dla mnie takim punktem obowiązkowym jest kolejka Moya Formula. Słyszałem dużo pozytywnych wrażeń z przejazdu nią. Budowane napięcie, dojazd do pit stopu i start w dwie sekundy do setki! Nim się obejrzycie pędzicie do góry nogami. Wszystko trwa ułamki sekund, przeciążenia zmieniają się to z jednej to z drugiej strony. Oba rollercoastery zaliczymy poniwnie w końcówce naszego pobytu.
W międzyczasie połowa naszej ekipy rusza na przejazd Zadra Woooden Caster. Druga grupa relaksuje się na kolejce Frida i opływa statkiem spokojną rzekę. Jesteśmy w okolicy jednego z najmłodszych rollercoasterów w Energylandii. Kolejka Abyssus pod względem przeciążeń posiada największe wskaźniki. Przejazd nią to dwie minuty prawdziwego szaleństwa dla duszy i ciała. Jej największą zaletą jest podjazd na najwyższe wzniesienie przy sporej prędkości. Nie ma tu budowania napięcia, powolnego wciągania pod górę by nabierać prędkości w trakcie zjazdu. Punkt szczytowy na rollercoasterze Abyssus osiągany jest ułamkach sekund.
Kolejką Mayan pędzą dwie młodsze jednostki naszego czteroosobowego zespołu. Na ich listę trafia także ogromne wahadło. Solenizant nie odpuszcza huśtawki na dużej kanapie i kolejki Wiking. Razem jedziemy kolejką Boomerang, której tor nie jest zamknięty… trzeba więc wrócić do punktu startu. Moc atrakcji, ogromna przestrzeń, na których są rozłożone, wymaga nieco wysiłku od organizmu. Po zaliczeniu kolejnych rollercoasterów organizm też dostaje w kość. Myśl, że może by tak coś zjeść tłumione są rozsądkiem, że jeszcze nie teraz bo może być tragedia.
Pierogi z serem i kartoflami
Na terenie zatorskiego parku rozrywki nie brakuje wszelkich stoisk, na których możecie wygrać wielką maskotkę, zasady tej gry znane są nam już z Legolandii. Wybór kuchni świata też jest duży. Od azjatyckiej, przez fast foody, po pierogi, aż do baru, w którym serwowane są od ręki dania obiadowe. Ja próbuje pierogów ruskich.
Zamawiam je u pani, która mówi do mnie łamaną polszczyzną. Czekam kilka minut, siedząc cierpliwie przy jednym ze stolików, gdy nagle zostaje wywołany okrzykiem „pierogi z serem i kartoflami”. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Dziękując pani za ciepłe, całkiem dobre pierogi oblane tłuszczem i kawałkami boczku. Moja ulubiona potrawa ma politycznie nie poprawną nazwę. Szkoda, że tak mało ludzi wie, że z krajem zbrodniarza mają one niewiele wspólnego.
Z baru zamawiamy kotleta, ziemniaki i fasolkę szparagową, do tego kompot. Jest smacznie, żadne z dań nie wzbudziło podejrzeń o nieświeżość. Głodnemu będzie smakować wszystko, ale w Energylandii nawet jej strona kulinarna trzyma klasę i szyk. Podobnie jak obsługa, która robi swoje, nie dopuszcza do sytuacji mogących narazić kogokolwiek z przybyłych do parku.
Park rozrywki Energylandia w Zatorze
Poleca się dwudniowy pobyt w Energylandii. Wtedy starczy sił na wszystko. Dodać bowiem trzeba, że park jest tu jeszcze aquapark, którego w majowy, choć ciepły dzień nie mieliśmy w planach. Park posiada też spore zaplecze noclegowe, a jeżeli ich oferta hotelowa lub kempingowa nie przypadnie wam do gustu możecie rozejrzeć się po okolicy. Nie brakuje tu miejsc do spania.
Nasz pobyt w parku Energylandia był jednodniowy. Od chwili otwarcia aż po niemal jego zamknięcie. Nuda w Zatorze nie istnieje. Frekwencja pozwoliła na zaliczenie najlepszych rollercoasterów po więcej niż jeden raz. Mamy to szczęście, że park położony jest niecałą godzinę jazdy od naszego miejsca zamieszkania. Możemy wrócić kiedy przyjdzie nam na to ochota. Na kolejne urodziny? Kto wie.
Opcja biletu urodzinowego jest warta rozważenia. Nawet jeżeli dotyczy ona jednej osoby, to zaoszczędzone środki przeznaczyć możecie choćby na coś do zjedzenia. Tanio nie jest (półlitrowa pepsi w maju kosztowała 10 zł!), ale trzeba też przyznać, że nie Enerygilandia nie jest atrakcja, która musimy odwiedzać kilka razy w roku. Jednorazowy pobyt i tak zapewnia wrażeń na bardzo długo.
Park rozrywki Energylandia, Zator, maj 2022