Po trzech godzinach rejsu rzeką Tambopata docieram do Haciendy Tambopata. To turystyczna mini wioska tuż przy brzegu o charakterze hotelowym składająca się z kilku lodge. Tu posilam się na wspólnej stołówce, odpoczywam, śpię oraz ruszam w głąb dżungli. Park Narodowy Tambopata to cześć amazońskiej dżungli, ułamek jaki przyszło zobaczyć mi dzięki sile własnych nóg i zaangażowaniu miejscowej obsługi, która dba nie tylko o bezpieczeństwo, ale stara się pokazać jeszcze więcej niż to co dostrzega nasze oko.
Lodge w Hacienda Tambopata
Z brzegu rzeki Tambopata, drewnianym podestem przechodzę kilkadziesiąt metrów w głąb. Jest już ciemno, drogę oświetlają latarki, a cel to światło padające z budynku, który okazuje się wielką salą z rozstawionymi stołami. Po uzupełnieniu zapasu wody do picia ruszam za strumieniem światła, którym kieruje jeden z pracowników Haciendy. Wskazuje nam lodge, usytuowaną na podeście. Drzwi są otwarte, po zamknięciu drzwi zapalam światło. Dwa łóżka na parterze, oddzielne, wydzielone pomieszczenie, w którym znajduje się łazienka. U góry, na antresoli znajduje się trzecie łóżko.
Nad łóżkiem biały, zwinięty baldachim. Przed uśnięciem należy zabezpieczyć nim łóżko. Może nie uchroni nas przed dzikim czteronogimi, ale zmniejsza szansę pogryzienia przez obecne owady. Lodge nie posiadają szklanych okien. Przed zewnętrznym światem chronią nas moskitiery. Razem z baldachimem do jedyna ochrona. W łazience dostępna jest wanna i prysznic, umywalka i toaleta. W kranie jest ciepła woda. Światło dnia podpowie i pozwoli rozwiązać kilka zagadek. Prąd, podgrzewana woda to zasługa baterii słonecznych umiejscowionych w dyskretnym miejscu na dachu bungalowa.
Po wzięciu prysznica wracam na salę gdzie jem obiadokolację. Wszystko co nakładam na talerz smakuje bardzo dobrze. Najedzony organizm chętnie by odpoczął. Tymczasem to nie koniec planów na dziś. Na wspomnienia trzeba sobie ciężko zapracować. Ruszam do ciemnej dżungli. Dopiero po powrocie mogę myśleć o wypoczynku. Kiedy zgaśnie światło, wyostrza się słuch. Dżungla jest za moją głową. Słucham dobiegających z niej odgłosów. Lot z Limy do Puerto Maldonado, rejs rzeką Tambopata, wyprawa nocą do dżungli to dopiero pierwszy pełny dzień pobytu w Peru, a za mną już tak wiele wrażeń. Słuchanie dźwięków z dżungli szybko mnie usypia.
Papugi nad Tambopata
Intensywny sen, nie mam problemu z pobudką jeszcze przed wschodem słońca. Wstaje, ubieram się i udaje do sali gdzie pije mocną kawę. Dopiero potem dowiaduje się, że to zaparzony czaj, który należało rozcieńczyć z wodą dostępną w termosie. Cóż, mój sposób picia przynajmniej zapewnił kawie w Haciendzie Tembopata status najlepszej jaką piłem w czasie całego pobytu w Peru. Udaje się w stronę rzeki, skąd tą samą łodzią, którą przypłynąłem tu parę godzin wcześniej wyruszam na nieziemskie widowisko z udziałem papug ara.
Wschodzące słońce, jeszcze płytszy nurt rzeki Tambopata, która w pewnej chwili styka się z rzeką Malinowski, za sprawą niezawodnego sternika pokonywany raz szybciej, raz wolniej z większą koncentracją. Docieram w miejsce będące kamienistym, żwirowym dnem wyschniętej rzeki. Z przeciwnego brzegu dobiega głośne skrzeczenie ptaków. To papugi z gatunku ara. Wielkie niezwykle kolorowe ptaki, które przylatują w to miejsce żer. Do celu dociera jeszcze kilka innych łodzi. Na brzegu rozkładają się biwaki. Można usiąść nad brzegiem, z lornetką lub lunetą i obserwować ten niezwykły spektakl.
Czas płynie jak rzeka Tambopata, a ma się wrażenie jakby się zatrzymał. To jedno z zakamarków świata, które być może natura nie stroniła od piękna, ale zapewniła jej wyjątkowość. Część raju, który obserwując trudno uwierzyć własnym oczom. Papugi przylatują w to miejsce aby posilić się dostępnymi tutaj minerałami, które chronią je przed pasożytami, czy trującymi substancjami zawartymi w amazońskiej roślinności. Ptaki wracają do tego miejsce co jakiś czas lub do dwóch innych, które odkrył człowiek, ale dostęp do nich jest zdecydowanie trudniejszy.
Rajski collpas
Wyraźnie słyszane ptasie odgłosy po jednej stronie rzeki i tłum widzów po drugiej nie pozwalają na medytację w ciszy. Mimo to można na kilka minut oderwać się od zgiełku i skupić na tym niecodziennym widowisku. Przypominam sobie papugi ara, które widziałem w jednym, czy drugim ZOO. Teraz jestem światkiem niezwykłego spektaklu, niezaaranżowanego przez człowieka, który jest tu jedynie gościem.
Emocje rosną gdy stado papug nagle wznosi się w górę, robiąc niewielką pętle i ląduje znów na urwisku. Przed godziną ósmą odrywam na moment wzrok i sam udaje się na śniadanie przygotowane przez opiekującą się ekipę. Zjadam pieczywo z awokado, które konsumuje zagryzając bez rozsmarowywania. I ten owoc ma swój wyrazisty, o maślanej konsystencji smak, którego brak mu gdy kupimy go w naszym sklepie. Dodatkowo jem owoc granadilla, pyszny, przesłodki, po otwarciu jej pestki przypominają ikre.
Wracam na stanowisko by dalej oglądać rajski spektakl. Co jakiś czas nad głową przelatują pary papu. Jedne odlatują, inne dopiero docierają. Ich ilość, nieskrępowana wolność bytu, kolory, to obrazy, które zostaną w pamięci nie tylko na dyskach w postaci zdjęć i krótkich filmów jakie udaje się zrobić za pomocą lunet. Przyroda potrafi zachwycać z jednej strony pięknem krajobrazów, z drugiej zaś strony życiem jakie tętni w jej zakamarkach. Czy ludzki rozum jest zaletą naszego gatunku?
Wyprawa do dżungli
W takich miejscach jak Rezerwat Narodowy Tambopata przekonuje się, że ludzkie dzieje nie idą w parze z Matką Naturą. Pogwałciliśmy jej zasady, niszczymy je w imię nic nie wartych idei. Ratowanie Ziemi zaczęliśmy zbyt późno, a głoszone slogany o ochronie środowiska nie wzbudzają nic oprócz podejrzeń, że za tym wszystkim stoi świat korporacji, pieniędzy i biznesów. W dżungli dowiaduje się o panującym w tym miejscu procederze wypalania i wyławiania ziemi. Na takim gruncie rosnąć może tylko jeden gatunek palmy olejowej, wykorzystywanej do produkcji biopaliw.
Wracamy do Hacjendy Tambopata. Po obiedzie i chwili wytchnienia wyruszam ponownie w głąb dżungli. Przy dziennym świetle dominują ptasie dźwięki, które zamierają nocą. W ciemnościach wśród niezliczonej ilości przeróżnej roślinności tętni życie. Obie wyprawy, ta przy świetle czołówek oraz w ciągu dnia ma zupełnie inny przebieg. Noc nie przeszkadza owadom pracować pełną parą. To też czas łowów tych, którzy zastawiają sieci. Na własne oczy oglądam tarantulę, wychodzi ze swej kryjówki, jest szybka i zwinna. Nie dzieli nas szyba gabloty w ZOO. Teraz to ja jestem na jej terenie i muszę się mieć na baczności.
W trakcie nocnej wyprawy na moment gasną wszystkie światła i zapada cisza. Próbuje przez kilka sekund wstrzymać oddech aby dochodzące mnie odgłosy były jeszcze bardziej wyraziste. Pękająca gałąź, dochodzące szelesty, panująca dookoła symbioza życia, które trwa w zupełnej ciemności. W czasie dnia nic nie ustaje. Wielki mrówki dalej podążają po konarach drzew sięgających nieba. Przystaje co jakiś czas by dowiedzieć się jak wytwarza się z zielonych liści czerwony barwnik wykorzystywany do kosmetyków.
Reserva Nacional Tambopata
Poznaje drzewo kauczukowe, mogę dotknąć jego naturalnego składnika. Próbuje przetargać na pół ogromny liść, który strukturą przypomina plastikową koszulkę na dokumenty. Dostaję do ręki kłębek bawełny. Mogę uderzyć bambusowym kijem w pień trzystuletniego drzewa. Dźwięk uderzenia roznosi się po dżungli. Tak komunikowali się dawniej tubylcy. Dziś sięgają tak jak my po telefony. Mogą też korzystać z Internetu. W Hacjenta Tambopata dostępne jest wifi. Wszystko to za sprawą nadajników umieszczonych na wieży ciśnień. Rozpościera się z niej widok na całą oazę oraz dalej w głąb dżungli.
Posiłki docierają do Hancjenty na bieżąco, przywożone rzeką. Ekipa wykłada je na półmiski, pilnuje by była dostępna woda, a także na życzenie udostępniają schłodzone piwo. Lód produkują w zamrażalce, która stoi swobodnie na zewnątrz przy budynku jadalni. Załoga robi wszystko abyśmy się czuli dobrze, jednak to od nas samych zależy jak zaaklimatyzujemy się w rezerwacie Tambopata. Mieć oczy szeroko otwarte i chłonąć całym sobą otaczający nas świat.
Po dwóch nocach spędzonych w Hacjenta Tambopata wyruszam w dalszą podróż po Peru. Po przeprawie rzeką na drugi brzeg, żegnam się z Reserva Nacional Tambopata. Wracam do Puerto Maldonado gdzie następnego dnia czeka mnie lot do Cusco. Zanim jednak wsiądę do samolotu dzielę się wrażeniami z towarzyszami podróży łapiąc chwilę wytchnienia w hotelu Wasai.
Lokalizacja: Hacienda Tambopata, Reserva Nacional Tambopata, Peru
Zdjęcia: źródło własne, październik 2022