Stara Karczma Wisła

2023-04-042023-03-04 Marek Brak komentarzy Stara Karczma, Wisła

Jadąc od Katowic w kierunku Istebnej przejeżdżamy przez Ustroń i Wisłę. W czasie ferii, w weekend, gdy następuje wymiana wypoczywających w obie strony ciągnie się sznur aut. Krótki postój nie robi w zasadzie różnicy. Opuszczamy konwój i wracamy do szeregu. O dziwo zatrzymanie się przy centrum Wisły nie jest już problemem. Może to sprawa płatnych parkingów? Zjeżdżam w lewo naprzeciwko starej skoczni. Parkingowy wskazuje mi wolne miejsce. Postanawiamy zjeść obiad w Starej Karczmie. Byliśmy tam swego czasu.

Placki drwala i zbójnicki

Zewnątrz restauracja przypomina bardziej starą drewnianą chałupę niż karczmę. W środku przytulnie, przy wejściu przechodzimy do izby na prawo. Drewniane ławy i stoły, kominek i jeszcze świąteczne dekoracje. Siadamy w roku. Szybko pojawia się obsługa z kartami. Przeglądam menu, nie mam wielkich oczekiwań. Dawno nie jadłem placków ziemniaczanych, zamawiam placek drwala, w którym dodatkiem jest gulasz. Ciekawą opcją jest placek zbójnicki, z kotletem schabowym.

Zamawiamy oba dania. Czas umila mi specjalna herbata na bazie owoców leśnych. Podoba mi się jej sposób podania. Słodzę ją miodem z małego słoiczka. Miło rozgrzewa, bardzo dobrze smakuje. Dostaje swój placek drwala. Dobry gulasz, co do placków, wolałbym bardziej chrupiące, a w środku odrobinę bardziej wysmażone. Kątem oka spoglądam na sąsiedni talerz. Następuje degustacyjna wymiana. Plecak zbójnicki w Starej Karczmie jest dużo lepszy. Dobry kotlet schabowy, z chrupiącą panierką. Jeszcze lepsza jest zasmażana kapusta. To zdecydowana królowa tej obiadowej biesiady.

W przypadku zbójnickiego placka o wiele lepszą opcją byłyby gotowane ziemniaki. Plackom ziemniaczanych w Starej Karczmie w Wiśle brakowało wykończenia. Zaspokoiłem swój apetyt na placki. Przez kolejne dni zimowych ferii wybierałem inne dania. To już jednak inna historia. Najedzeni wyruszamy na mały spacer po Wiśle i powoli kierujemy się dalej w stronę Istebnej. Szkoda, że dopiero kilka dni później dowiaduje się o restauracji Malinówka, w której Magda Gessler zrobiła kuchenną rewolucję. Cóż, co się odwlecze to… następnym razem.